


Jak wiecie moje lale z reguły są blade. Może nie całkiem białe ale raczej kremowe niż różowe. Niestety nie wszystkim przyszłym portretowanym ten kolor skóry pasuje więc wczoraj zrobiłam akcję farbowanie i teraz mam kilka karnacji do wyboru poczynając od indianina a kończąc na delikatnym zaróżowieniu. Moja nauczycielka malarstwa z liceum mówiła, że najgorsze co możemy zrobić malując człowieka to użyć koloru "ciałkowego", bo skóra ma przeróżne odcienie i kolory, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy. W przypadku lal jednak kolor "ciałkowy" jest niezastąpiony:)
2 komentarze:
Hehe ja nazywałam ten kolor "twarzowym" :)))
Czy to będzie kolaż?
Kolażu nie będzie... Chyba, że zrobię kiedyś golasa z nieopalonymi śladami po kostiumie:)
Prześlij komentarz