Obiecałam
ostatnio, że trochę będzie bardziej "życiowo", a że u
nas w kuchni nastała mała rewolucja- postanowiłam zacząć od
kuchni i od czegoś przyjemnego. Koktajle z chwastami czy surówka z
pokrzywą może odstraszać, ciasteczka już mniej, choćby były
surowe. Idea całego tego surowego jedzenia jest taka, żeby jeść
jak najwięcej "żywego" czyli nieprzetworzonego i
niegotowanego, bo po nadmiernym podgrzaniu (nie mówiąc o wysmażeniu
czy pieczeniu) tracimy mnóstwo witamin, minerałów, enzymów,
różnych fajnych rzeczy, które powinniśmy sobie dostarczać,
bynajmniej nie w tabletkach! Jeżeli macie ochotę poczytać o tej
filozofii żywienia to materiałów w sieci jest mnóstwo, wystarczy
wpisać hasło "raw food" albo "witarianizm" w
Googla. Nie jestem tu od robienia wykładów, choć powiem
szczerze, że nam ta dieta bardzo przypadła do gustu i mimo, że nie
jesteśmy stuprocentowymi surojadami to sporo przepisów już
przetestowaliśmy. Jest ciekawie. Głównym zamierzeniem jest jeść
jak najprościej, owoce nie wymagają szczególnej obróbki, sałatki
są świetne, ale czasem... czasem ma się ochotę na coś bardziej
wymyślnego, na coś zbliżonego do ciasta na przykład! Przepisów
na te surowe ciasta i słodycze też znajdziecie mnóstwo, można się
wciągnąć, uprzedzam. Jeden z nich, na ciasteczka makowe znalazłam
TUTAJ. Mak chodził za mną od dawna, więc nie było odwołania.
Przygotowujemy
dwie masy, jedna będzie "ciastem", druga nadzieniem
makowym.
ciasto:
daktyle
~ 100 gr
dowolne
orzechy (u mnie laskowe) ~ 100 gr
nadzienie:
mak
namoczony przez noc (lub co najmniej kilka godzin) ~ 100 gr
migdały
(obrane) ~ 50 gr
rodzynki
~ 50 gr
Potrzebny
tez będzie malakser, który nam to wszystko ładnie zmieli:)
Ciasto-
siekamy orzechy, mielimy, siekamy daktyle, dodajemy do „mąki”
orzechowej, która nam wyszła ze zmielonych orzechów.
Masa
wygląda tak:
Tą
masą wylepiamy dowolne foremki (u mnie babeczkowe silikony, których
miałam się pozbyć ze względu na silikon, ale ponieważ ciastka
nie są podgrzewane, jakoś to przeżyję)
Nadzienie-
siekamy migdały, mielimy, dorzucamy rodzynki i odsączony mak,
mielimy na papkę, która prezentuje się tak:
Kilka
obranych migdałów zostawiamy dla dekoracji!
Nasze
babeczki wypełniamy nadzieniem i mocno ugniatamy, układamy po
kawałku migdała na wierzchu, wkładamy do lodówki (jak się
schłodzą łatwiej wyjąć je z foremek).
Oczywiście
jest to bomba kaloryczna i po jednym takim ciastku mamy dość
ciastek an bardzo długo:) ale jest to też bomba wapnia, witaminy E,
B2, B3, PP, magnezu, żelaza, potasu, witaminy A, C oraz fosforu.
Smacznego!
7 komentarzy:
Świetna propozycja! Dla takich łasuchów jak ja, mniejsze wyrzuty sumienia:)
Wyglądają przepysznie :) To kiedy na babeczki możemy wpaść w odwiedziny i na zielony koktajl :)
Mamoolgi, mam nadzieję, że będą smakowały:)
Brygado Droga, na koktajle to zapraszam jak będzie więcej zdrowych truskawek, nawet lody mam w planie:) Możemy zagryzać mleczem:)
Ja zrobiłam z fistaszkami i też trochę pozmieniałam proporcje. Nie chciało mi się lepić ciastek, więc zrobiłam w formie do tarty (Twoje babeczki wyglądają zdecydowanie lepiej :D ). Wyszło pyszne.
Super te babeczki! Co jest nie tak z tym silikonem? Od dawna się waham czy kupić taką formę, boję się trochę, że tam się jakieś paskudztwo będzie wydzielał...
Zielona,też uważam, że wyszło pysznie:)
Zapomniana Pracownio, badaliśmy temat silikonu i oczywiście nigdzie nie ma informacji, że jest niezdrowy, ale moim zdaniem lepiej dmuchać na zimne, w końcu to plastik. O butelkach na wodę tez kiedyś nie mówiło się, że są niebezpieczne a teraz dobrze wiemy, że lepiej wody z plastiku nie pić...
Oj ale zjadłabym taki łakoć :)
Wygląda i brzmi pysznie !
Prześlij komentarz